Ludobójstwo czy likwidacja agentów Gestapo?



Dwie osoby. Dla każdej z tych osób po dwie wersje wydarzeń. Jedna wersja to „ludobójstwo”. Druga wersja to likwidacja agentów Gestapo. Prezentujemy tylko dwa przykładowe dokumenty, ale podobnych dokumentów zachowało się o wiele, wiele więcej… 


Przypadek Pierwszy


Michał Zabawka (Marian, Jan) Szczurowice (dziś rejon radziechowski, obwód lwowski), zabity 03-01-1944r. Według polskich źródeł niewinna ofiara „ukraińskiego ludobójstwa”. Według ukraińskiego sprawozdania z tamtych czasów – donosiciel, współpracownik Gestapo, odpowiedzialny za aresztowania i śmierć wielu Ukraińców. 
W obu wersjach nazwisko, data i miejsce śmierci są takie same, w jednej wersji pomylone imię - najprawdopodobniej w polskiej, gdyż w innych polskich źródłach zamiast Mariana pojawia się Jan. Niewinna ofiara zbrodni czy donosiciel Gestapo słusznie zlikwidowany przez bojówkę SB-OUN?



Screen ze strony wolyn.org – “Kalendarium ludobójstwa”
http://wolyn.org/index.php/publikacje/1298-kalendarium-ludobojstwa


Protokół SB-OUN (Sluzba Bezpieczenstwa), mówiący o działalności Michała Zabawki i o jego likwidacji, datowany 9 stycznia 1944r.:


PROTOKÓŁ
Zapisany razem z Zabawką Michałem ze Szczurowic, powiat Radziechów.
Generalia:
Michał Zabawka, 38 lat, wykształcenie średnie, oficer polskiej armii, pracował jako księgowy i sekretarz gromady wiejskiej w Szczurowicach, żonaty.
Sprawa:
Za Polski był w służbie czynnej, podczas okresu bolszewickiego pracował w Busku. Za władzy niemieckiej pracował w Szczurowicach. Jego praca wygląda następująco: zorganizował ludność polską na obszarze Szczurowic i okolic. Był polskim organizatorem ruchu podziemnego. rozsyłał polskie apele do ukraińskich księży grekokatolickich (nielegalne). Pracował także jako informator w Gestapo, który jako prowokator przekazywał informacje o naszym ruchu. Kiedy oddział UPA 9 sierpnia 1943 r. przechodził przez Szczurowice, wyśledził miejsce postoju i trasę przemarszu UPA i zgłosił je niemieckiej policji. W wyniku jego donosu Niemcy zrobili zasadzkę w chwili przechodzenia oddziału UPA na teren Wołynia. Niemcy otworzyli ogień, zaskoczony oddział UPA wycofał się, od niemieckich kul w boju padło trzech powstańców UPA. Później niemiecka żandarmeria przybyła do Szczurowic i zaczęła robić rewizje wśród Ukraińców.
W wyniku jego donosu 20 Ukraińców zostało aresztowanych, z czego 6 zostało zwolnionych, a reszta nadal przebywa w niemieckich obozach. Później głośno odgrażał się miejscowym Ukraińcom, że zniszczy cały ukraiński ruch polityczny w Szczurowiczach i w okolicy.
Dnia 9.1.1944 został zlikwidowany przez AB [Administracyjna Bojówka] jako szkodnik sprawy ukraińskiej.


źródło: http://avr.org.ua/index.php/viewDoc/9717/

 

Przypadek drugi


Ksiądz Michał Kucab według polskich źródeł, poniósł męczeńską śmierć z rąk „bandytów z UPA”. Po prostu. Ani słowa dlaczego został zastrzelony. Po prostu „ludobójstwo”:


Po niemieckiej i rosyjskiej inwazji Polski w 09.1939 i rozpoczęciu II wojny światowej, podczas ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców, zwanego „wołyńskim”, podstępnie wywołany z plebanii na drogę przez Ukraińców z ludobójczej organizacji OUN/UPA i zastrzelony.

Tę samą wersję spotykamy we wszystkich innych polskich materiałach na temat śmierci Michała Kucaba:

Ks. Michał Kucab, lat 44, administrator parafii Bednarów w powiecie Stanisławów (archidiec. lwowska, dekanat Stanisławów), 9.02.1944; podstępnie wywołany na drogę; przez nacjonalistów ukraińskich i zastrzelony.
Źródło: Ewa Siemaszko, "Głos Kresowian", nr 13, wrzesień-październik 2003 r.

Gdzieniegdzie spotykamy wersje zmodyfikowane, ale zawsze ksiądz Kucab figuruje jako niewinna ofiara „ukraińskiego ludobójstwa”. Podobnie do Ewy Siemaszko piszą Komański i Siekierka. Podobnie piszą inni polscy „kresowi” autorzy. W poniższym przykładzie pomylona została data wydarzenia. Mowa jest o roku 1943. Autorem słów jest świadek wydarzeń – ksiądz Bochenek:

...w 1943 r., gdy banderowcy szaleli i mordowali Polaków w rejonie Stanisławowa na wschodzie i kapłanów - zostałem wysłany po zwłoki zamordowanego kapłana śp. ks. Kucaba Michała do miejscowości Bednarów, 18 km od Stanisławowa, i wówczas przewożąc zwłoki i ranną gospodynię saniami przez las do Stanisławowa mogłem być napadnięty i zamordowany jak inni - lecz Bóg mnie uchronił" - tak napisał ks. Bochenek w swoim wspomnieniu tamtych dni.
źródło: http://ropczyce.rzeszow.opoka.org.pl/Wspolnota/Nr147/bochenek.html


Mamy więc księdza męczennika - obrońcę wiary i polskości, niewinnego człowieka zamordowanego „tylko za to, że był Polakiem...”. Wszystko jak zwykle - nie ma żadnych wątpliwości, dwuznaczności, niejasności - wszystko jak zawsze zgodnie z polską „polityką historyczną”.

Ale jest też druga strona medalu. Ten sam ksiądz według źródeł ukraińskich to nie męczennik, lecz po prostu współpracownik Gestapo, zlikwidowany w lutym 1944 roku.


Dokument dostępny jest tutaj: http://avr.org.ua/index.php/viewDoc/9822/

Tłumaczenie na język polski:

Koszczub Michał [w dokumencie nazwisko księdza jest zniekształcone -  dobrodziej], lat 36, polski ksiądz, pochodzący z Zachodu (rdzenna Polska), przybył do parafii w wiosce Bednarów w 1941 r. Kiedy przybył do wioski, już na wstępie zaczął śledzić za świadomymi Ukraińcami z wioski i od początku był związany z Gestapo w Stanisławowie. W tym samym czasie był organizatorem podziemnej organizacji polskiej, gdzie zaczął prowadzić aktywną podziemną pracę z miejscowymi Polakami z tej wioski, nastawiając ich przeciwko Ukraińcom.
Do czasu jego przybycia mieszana ludność wioski Bodnarów żyła w przyjaznych stosunkach ze sobą i nikt nie zajmował się donosicielstwem na ze siebie nawzajem, a wraz z pojawieniem się wyżej wspomnianego księdza pojawiła się silna nienawiść między ludźmi z obu stron, niektórzy Polacy zaczęli donosić na Ukraińców wraz z K. Michalem.
Taka walka trwała około dwóch lat. On nawet nie tylko donosil namieszkancow władzom niemieckim, ale także, prowadził walkę na froncie religijnym (przeciwko ukrainskiej cerkwi).

Jesienią 1942 r. Sam donosi na Gestapo w Stanisławowie, że w miejscowej cerkwi greckokatolickiej partyzanci ukryli broń i jednocześnie sprowadza Gestapo do przeprowadzenia rewizji w cerkwi (doniesienie było fikcyjne). Gestapo, ufając mu jako swojemu współpracownikowi, przybywa, aresztuje ukraińskiego księdza, zatrzymując go na posterunku ukraińskiej policji. Gestapo wpada do cerkwi, przeprowadza rewizję, ale niczego nie znajduje, zabrania jednak kapłanowi na jakiś czas odprawiać w cerkwi służby boże.
O wyżej wspomnianych uczynkach świadczy aresztowany Kowalczuk Nikołaj, urodzony w Brynie, Ukrainiec, na którego K. również doniósł na Gestapo, widząc go w Stanisławowie, gdy kupował materiały opatrunkowe na własne potrzeby. K. widział go podczas zakupów i od razu doniósł na Gestapo - Kowalczuk został aresztowany a podczas śledztwa zadawano mu następujące pytanie: ile w cerkwi w Bodnarowie było broni i wmawiano mu, że kupił te leki dla ukraińskich partyzantów.
Akt donosu na Kowalczuka był podpisany przez K.
Kowalczuk wychodzi na wolność i demaskuje K. jako agenta Gestapo.
Jesienią 1943 r. K. donosi na agronoma Diaczenkę Mykołę, że jest organizatorem OUN. Gestapo przybywa, aby go aresztować, ale nie znajduje w domu. Potem przybyło drugi raz i Diaczenko musiał porzucić rodzinę i pracę i ukrywać się wśród chłopów. Dyrektor ukraińskiej szkoły Kropilnicki Sydir świadczy o tym, że K. przyznał mu się do tego donosu przy wódce, grożąc, że tego „bandytę Diaczenkę” postara sie złapać i oddać w ręce Gestapo, a jeśli nie, to sam go zastrzeli.
Dnia 25.ХІ.43 około dwunastej w nocy roku stojący na warcie koło posterunku policji Ciuciak Iwan, zauważył, że pod chatą K. Michała kręcą się jakieś typy; zaalarmował 2-óch nocnych dyżurnych i udał się pod wyżej wymieniony dom. Gdy zbliżyli się do domu, 5-6 uzbrojonych mężczyzn powyskakiwało przez okna i zaczęło strzelać do policji, ale biorąc pod uwagę, że była ciemna noc, nikt nie został ranny. Następnego dnia K. udaje się do ukraińskiej policji, wykrzykując ostrymi słowami do komendanta policji, oskarża, że wszyscy oni są bandytami i że ostatniej nocy napadli na jego mieszkanie wraz z innymi bandytami z wioski.
Zaraz potem wsiada do pociągu i jedzie do Gestapo. Po dwóch dniach do Bodnarowa przyjechało Gestapo i aresztowało całą policję i dwóch chłopów: Mykołę Żywinskiego i Iwana Drogomireckiego. Po tygodniu śledztwa policjantów zwolniono a dwóch aresztowanych mieszkańców wioski do dnia dzisiejszego nie wróciło do domów. Świadkami tego donosu jest pięciu policjantów z komendantem na czele, którzy dosłownie relacjonują fakty tu opisane.


Według jednej strony mamy więc bojownika polskiego podziemia i księdza – dwie ofiary „ukraińskiego ludobójstwa”. Według drugiej strony mamy dwóch współpracowników Gestapo. Można powiedzieć, że Gestapo było narzędziem walki z „ludobójcami”, że Gestapo było narzędziem walki o zachowanie przedwojennych granic II Rzeczypospolitej. Można szukać usprawiedliwień, można stosować pokrętną argumentację. Jednak współpracownik Gestapo, to po prostu współpracownik Gestapo. W analogicznych przypadkach, dotyczących drugiej strony, nikt nie powie, że współpracownik Gestapo był „niewinną ofiara polskiego ludobójstwa”, więc dlaczego mówi się o ofiarach „ukraińskiego ludobójstwa”?

A może ukraińskie źródła są niewiarygodne? Gdy ukraińskie źródła mówią coś, co jest wygodne dla polskiej „polityki historycznej”, wówczas są bardzo wiarygodne. Dlaczego nie miały by być wiarygodne, gdy mówią coś niewygodnego?

Spójrzmy na problem z drugiej strony i zastanówmy się. Może to polskie źródła są niewiarygodne? Niewiarygodne w tym sensie, że bardzo istotne (i niewygodne) kwestie są w nich przemilczane? Może nie tylko w tych dwóch przypadkach, ale w dziesiątkach i setkach podobnych? 

Takich donosicieli było bardzo wielu, jeszcze więcej folksdojczów, pracowników KRIPO (policji kryminalnej) i innych niemieckich struktur represyjnych. Sowiecka agentura też była silna. Byli też pospolici bandyci, którzy działając pod szyldem polskich organizacji podziemnych grabili i mordowali ludność cywilną. Wyroki śmierci wydawane na takich ludzi, to nie były pojedyncze wypadki.

Często w wyniku akcji likwidacyjnych ofiarami były również rodziny. W ukraińskich dokumentach z tamtych czasów znajdujemy również informacje o ludziach zabitych przypadkowo lub zabitych z uwagi na to, że rozpoznali wykonawców wyroku. Ta wojna była pełna zbrodni, było mnóstwo niewinnych ofiar, ale nie można robić świętego męczennika ze współpracownika Gestapo.

Będziemy zamieszczać więcej dokumentów o likwidacji takich ludzi...


Коментарі